Kategorie
Humor

Chichot dziejów, a atrakcje turystyczne

Minęło już zgoła trzydzieści lat od transformacji ustrojowej. Dla młodszych czytelników, którzy będą mieli ochotę zapoznać się z treścią tego felietonu i poświęcą trochę swego jakże cennego młodzieńczego czasu, doprecyzuję: mam na myśli przejście z ustroju socjalistycznego naszego państwa, na system kapitalistyczny, inaczej zwany także – gospodarką rynkową. Trzydzieści lat to bez mała  trzecia część wieku. Wiele się zmieniło w każdej dziedzinie życia. Powstały też nowe obszary niezbędne do właściwego funkcjonowania – ale tym razem nie o tym. A skoro nie o tym, to o czym?  Już przedstawiam – częściowy bilans, a może remanent tego okresu w odniesieniu  tym razem tylko do Dobiegniewa.  Ukażę  dwie okoliczności, pozostałe, a jest ich wiele, zachowam na inne okazje.

Dobre pięćdziesiąt lat wstecz istniał w Dobiegniewie zakład, którego celem statutowym była , nazwę to górnolotnie – produkcja wieprzowiny. Zakład działał prężnie, produkt finalny był rozchwytywany można rzec – na pniu, a raczej ,,żywcem”. Zakładowe działy administracyjne tamtych czasów, a konkretnie tzw. rady zakładowe, dbały o pracowników i zabiegały o ich dobro, między innymi o warunki mieszkaniowe. Nie inaczej było w naszym zakładzie. Zapadła wówczas decyzja o budowie bloku mieszkalnego dla załogi, ażeby po ciężkiej pracy była możliwość  zregenerowania sił w należytych, godnych warunkach. Mimo istniejących na obszarze naszego miasta wielu wolnych przestrzeni, lokalizację obiektu ówcześni włodarze – wiadomo z jakiej opcji ideologicznej, wybrali bezpośrednio przed frontonem kościoła. Czepiam się tych lokalizacji (mam tu na myśli poprzedni felieton),  ponieważ jest „o co się zaczepić” , nawet należy to uczynić.  Obiekt jaki zamierzano wybudować nijak mieścił się między istniejącymi ulicami, ale cele – jedynie słuszne były wytyczone i należało je zrealizować.  Tak też się stało. Ażeby nie dewastować całkowicie układu ulicznego w tym rejonie miasta, poświęcono tylko jedną ulicę. Wstawiono w nią fragment obiektu –  wiadomo cel uświęca środki. Słowo „uświęca” raczej tu nie pasuje, bo jednym z celów było zasłonięcie bryły kościoła. Skrócenie drogi na modlitwę dla wiernych zamieszkujących ów  obiekt, brać pod uwagę raczej nie można, zważając na sytuację ideologiczną tamtego okresu. Zasłonięcie głównego korpusu bryły kościoła się powiodło. Gorzej z osiągnięciem tego celu względem  wieży kościelnej. Widać zabrakło wyobraźni dla pomysłodawcy. Ulica straciła ciągłość i od tego czasu mamy w Dobiegniewie  dwie ulice o tej samej nazwie.  Ich patronem jest ksiądz Ściegienny, co też wyzwala pewną zadumę. Proszę wziąć pod uwagę okoliczności, które powyżej przedstawiłem i wszystko się zamknie w  całość. Dziwię się, że przez tak długi czas, a minęło już jak wspomniałem na wstępie, pół wieku od momentu powstania obiektu, nie można było uporządkować zaistniałej sytuacji,  zwłaszcza, że przy zachodniej części tej  ulicy, brak jest zabudowy  mieszkaniowej z wyjątkiem jednej , właśnie tej feralnej, która to znajduje się nie „przy ulicy”, ale fragmentem swej bryły – „na  ulicy”. A tak przy okazji wspomnę, że  obiekt mieszkalny Gdańska  30   mający wejście  od ul. ks. Ściegiennego i znajdujący się bliżej tej ulicy, powinien, moim zdaniem, być przypisany właśnie do niej.

Kolejną okolicznością mającą miejsce w naszym miasteczku i adekwatną do tytułu felietonu jest sytuacja, która została nagłośniona z początkiem tego roku. Mam tu na myśli dewastowanie biologiczne jednego z naszych atutów turystycznych, a mianowicie Mierzęckiej Strugi.  Jeszcze nie tak dawno wiele się mówiło, że okres do przełomu ustrojowego był bardzo zły pod każdym względem. Wtedy to właśnie w naszym mieście powstawała sieć kanalizacyjna i między innymi zostało odcięte zasilanie w fekalia szamba, jakie istniało  przy zbiegu ulic Mickiewicza i Konopnickiej oraz przejazdu kolejowego. Obecnie w tym miejscu, dzięki wysiłkowi prywatnego inwestora, nie ma już śladu po tym wstydliwym i śmierdzącym skutku naszego bytowania w czasach minionych. Szczęśliwe chwile  naszego miasteczka jednak nie trwały długo. Zgodnie z zasadą, że w przyrodzie nic nie ginie, tak jak zmieniły się  międzynarodowe trendy polityczne naszego państw, tak  i w Dobiegniewie nastąpiła zmiana kierunków. Szambo od strony zachodniej znikło, natomiast pojawiło się od strony wschodniej. Można by rzec, że zawsze nadążamy za trendami politycznymi i pod tym względem  nic nam nie można zarzucić – jesteśmy po prostu na bieżąco –  gratulujmy sobie! Ścieki spływały  do rzeczki i podobno wielu o tym wiedziało, no, ale ważniejszy był trend od ekologii. Wiadomo hierarchia wartości i wyższości  realizowana przez wybrane osoby.  W tym miejscu pojawia się pytanie: jak się to ma do uczciwości instytucji, które pobierają opłaty od mieszkańców na rzecz neutralizacji ścieków, a zrzucają pewną ilość bez ich oczyszczenia do rzeki. Ta operacja  bywa raczej znacznie tańsza – jeśli uniknie się kary. Czy można to postępowanie akceptować?   Czy można o tym milczeć?  Czy można udawać że nic wielkiego się nie stało? Jak się to ma do tak  oczekiwanych i propagowanych wszelkich  działań na rzecz szeroko rozumianego środowiska? Czy taka postawa przystoi instytucjom publicznym? Co z obszarem Natura 2000 w naszym sąsiedztwie?

Ciekawe jest też to, w jaki sposób zneutralizowany będzie  teren wschodniego szamba. Zachodnie zostało zrekultywowane wzorowo i może służyć jako przykład właściwego postępowania. Oby to wschodnie nie było likwidowane w stylu – ,,wschodniego”. Liczę, że nasi włodarze dorównają finezją inwestorowi z  zachodniej strony.

Mam też pewną wartą rozważenia propozycję dla naszych zacnych włodarzy. Może zostawmy te przedstawione sytuacje w obecnym stanie? Są  poniekąd niezwykłe oraz unikatowe w wielu aspektach i uzupełnią ofertę turystyczną naszego miasteczka. Pierwsza przedstawiona powyżej – jako spuścizna bezmyślnego postępowania w minionych czasach, a ta związana z Mierzęcką Strugą, także ma pewien walor.

Obecnie przez wiele osób są poszukiwane różne atrakcje związane z ekstremalnymi przeżyciami w ramach rekreacji. Chodzi o tzw. adrenalinę. Może należy atuty naszej rzeczki bardziej rozpropagować i wówczas relokacja kajakarzy z Drawy na naszą strugę z pewnością się powiedzie. Jeśli wziąć pod uwagę doznania emocjonalne jakie można odczuć płynąc Mierzęcką Strugą , to Drawa jest – „małym piwem”. Najlepiej świadczy o tym artykuł jaki opublikowany został w Gazecie Lubuskiej. Po prostu redaktor nie jest miłośnikiem rzadko spotykanych, wręcz niezwykłych atrakcji  oraz emocji z nimi związanych, bo bardzo szybko się poddał. A to dopiero był początek spływu.  Przecież nie każdy oczekuje emocjonalnych, mało estetycznych przeżyć i negatywnej nadzwyczajnej atmosfery oraz obrzydliwych doznań zmysłowych a także może nawet objawów gastrycznych w ramach rekreacji jaką jest spływ kajakowy. Trzeba to zrozumieć i należałoby przeprosić publicystę za te skrzętnie ukryte nasze atuty na Mierzęckiej Strudze. Uważam także, że powinniśmy być wdzięczni redaktorowi za odkrycie i nagłośnienie tych walorów, bo z dokumentów otrzymanych w tej sprawie ze strony samorządu oraz operatora oczyszczalni ścieków, wynika niewiedza o tej sytuacji lub kłamstwo. W wielu okolicznościach przyznanie się do niewłaściwego postępowania i uczyniona skrucha, przynoszą więcej pożytku niż zło zniszczeń, które się wyrządziło. Tylko do tego potrzebna jest odwaga cywilna i szeroko rozumiana przyzwoitość. Jedno i drugie  w wielu kręgach jest obecnie przymiotem deficytowym.

Jakże niezwykłe i dotychczas niedostrzeżone walory naszego miasteczka ukazują nam współczesne czasy oraz mające miejsce,  coraz bardziej zaskakujące okoliczności. Widać, że „dobry duch” prowadził redaktora i czuwał nad nim. Liczę że wspomniany „duch” nie poprzestanie tylko na tym jednym działaniu.

                Serdecznie pozdrawiam.

Roztropek